Kto śledzi mój fp na facebooku lub instagramie ten wie że od miesiąca walczymy z chorobami Antka które atakują go z każdej strony. Zaczęło się miesiąc temu kiedy zaczął pocierać oczka wizyta na nfz u okulisty dziecięcego od zaraz się nie załatwi ale już ta sama pani doktor w prywatnym gabinecie przyjęła nas tego samego dnia którego zadzwoniłam wizyta 150 diagnoza przewlekłe zapalenie spojówek o charakterze alergicznym. Krople dwa rodzaje łącznie 5 razy dziennie. Kropienie ich to nie wiem czy większy koszmar dla mnie czy dla Antka. Trzeba go przytrzymać i na siłę jedną ręką rozchylić oko i wpuścić krople. Płacz krzyk, serce się kraje ale wszystko dla dobra dziecka. Po 2 tygodniach mały dostał zapalenia napletka po raz kolejny. Ból nie do opisania, trzy dni chodził bez pieluszki liczyłam na odpieluchowanie a tu bach. Matce zachciało się pożądku w kuchni dzieci złapały kieliszek do szampana któru 5 sekund później był już potłuczony stopa do szycia rana 4 cm płytka 3 szwy. Kilka pobytów w między czasie u pediatry na kontroli i Antek rano wstaje nie chce jeść pić gorączka zwymiotował ibum, czopka w domu nie miałam dzwonie po męża do przychodni tam polecaja mi jechac na szpital bo jedna pani pediatra z naszego Tolka ma dyżur w pobliskim szpitalu od nas jakieś 600m. Tam przyczyny nie znają osłuchowo czysty, może ta noga coś nie bardzo ale pod opatrunek nikt nie zajrzy bo to inny szpital zakładał dziecko odwodnione więc weźmie kroplówkę i pójdzie do domu. Jednak po założeniu kroplówki i wynikach CRP wysokie dziecko zostaje. Wszystkie inne badania wyszły prawidłowo wymaz z gardła czysty żadnego rotawirusa czy norowirusa. Tata zostaje w szpitalu ja wracam do domu z dwójką pakuję torby prowiant i zawożę na oddział. Na drugi dzień pani mówi że w niedzielę wychodzimy. Minął piątek sobota niedziele i tu się okazuje że na oddziale nie ma lekarza już drugi dzień... jest tylko lekarz na izbie przyjęć który przyjdzie gdyby coś się działo. W poniedziałek nadal nie ma lekarza mąż od 8 próbuje porozmawiać z panią z izby przyjęć i tu jest problem bo ona nie ma czasu na oddział bo ma ruch na izbie. Koło 15 rozmawiają na temat wypisu zbadała małego powiedziała że zajrzy w karte kolo 18 się pojawia nikt nie zostawił kartki że dziecko trzeba puścić zreszta kto to miał zrobić jak nikogo nie ma od piątku a o tym na co syn dostał antybiotyk dowiedziałam się dopiero wieczorem w poniedzialek. Mały dostał tam kaszlu kataru a cała pozostała rodzina w prezencie od jego wspołlokatorki norowirusa norwalk. Nalegałam na wypis bo syn lek może dostać w domu pozatym została mu jedna dawka a że była to inna pani z naszej przychodni to nas puściła bo ona nie widzi przeciwwskazań tylko że ona nie prowadzi malego to trzeba podpisac że dziecko zabieramy na żądanie co też zrobilam bez wachania bo skoro może iść do domu to po co ma leżeć i przejmować kolejne choroby od innych dzieci. Od poniedziałku w środę miał zdejmowane szwy i tu też był cyrk bo nikt tego nie chciał zrobić w czwartek w przychodni oglądała go pani która nas wypisała. Mały nadal ma katar i pokasłuje i do tego ropieją mu oczka od wczoraj a okulista dopiero w piątek ech... chyba znów pojedziemy na sor do okulisty bo do piątku to wszystko może się zdażyć a to może być zapalenie spojówek które jest nie wyleczone bo pani doktor nie wie czy leki mu pomoga bo jest stan przewlekły.
Czego można się dowiedzieć o NFZcie po takim maratonie:
-jesli lekarz pilnie potrzebny to idź prywatnie, ciesz się że jesli mieszkasz w dużym mieście i nie muszisz jechać 100km
-jesli dziecko zwymiotowało syrop to trzeba go dać na oddział chorób zakaźnych i tropikalnych najlepiej na łózko obok dziecka z rotawirusem lub norowirusem,a najlepiej jak ono jeszcze kaszle i się smarka, cała rodzina się tym zaraziła pomimo iż na salę wchodziłam ja, mąż lub moja mama
-grzejniki w szpitalu pozakrecane zimno jak pierun (dobrze że mąż wie gdzie odkręcić specjalnym kluczykiem żeby działało)
-nikogo nie dziwi nieobecność lekarza na oddziale trzy dni.... informacji o stanie dziecka brak
-jeśli szpital założyl ci szwy to wcale nie musi chcieć ich zdjąć choć to jego obowiazek, pozostałe nie chciały ruszać bo to nie one zakładały
-nie wypuszczaj dwulatka z łóżeczka bo tak nie wolno i wytłumacz mu czemu siedzi w tej klatce, nawet nie wiecie jaką miał radochę jak siedział na kocu na podłodze i bawił się klockami.
-pamiętaj cierpliwość i namolność jest niezbędna bo inaczej nie dowiesz się niczego.
-zawsze można zlożyć skargę do funduszu bo czasem inaczej nic nie załatwisz
Płaczące dziecko na widok chusteczki do nosa, kropli do oczu czy innych medykamentów odbiera mi siły na pisanie i cała resztę. Mam nadzieję że się uporamy i że to koniec naszych zdrowotnych problemów
Ojjjj! Biedule....(:-(
OdpowiedzUsuńTak to niestety u nas działa :(
OdpowiedzUsuńBiedny Antoś :( Dużo zdrówka dla niego i cierpliwości dla Was, bo to przecież istna mordęga! Masz rację NFZ jest absurdalny. Do lekarzy czeka się za długo, według mnie dzieci powinny mieć pierwszeństwo, bez żadnej kolejki, przecież u nich tak szybko wszystko się rozwija i może pogorszyć. Czasem mam wrażenie, że w Polsce zamiast lekarzy mamy samych konowałów, nie znalazłam jeszcze dobrego lekarza (poza moją ginekolog- na nfz i dentystką - prywatną). My przychodnię omijamy szerokim łukiem, póki co nam się udaje...
OdpowiedzUsuńBiedny Antoś i Ty też, Wiem co czujesz i jaki to stres, chore dziecko, a podawaniem leków to koszmar ;( Sama nie dawno byłam z Franiem w szpitalu, ale nasz przy twoim to było sanatorium, mieliśmy szczęście, że wylądowaliśmy na świeżo odnowionym oddziale dla noworodków i niemowląt, gdzie mój 8 miesięczny syn nazywany był przez pielęgniarki starszakiem. Lekarz oglądał nas 2 razy dziennie nawet w weekend, a lekarka prowadząca była od poniedziałku do piątku dostępna.
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka wam wszystkim życzę.
Niestety smutna prawda :(
OdpowiedzUsuńjeju dużo siły i zdrowia!
OdpowiedzUsuń