Podróżujecie z dzieciakami. my podróżujemy. Nawet można powiedzieć że sporo podróżujemy. Jak większość z Was wie że do moich rodziców, czy teściowej mamy około 100km. Średnio dwa razy w miesiącu ich odwiedzamy. Często sama z nimi jeżdżę. Tak, tak sama z dwójką maluchów. Antoś od małego lubił jeździć autem, nawet jak jechaliśmy 200km to przesypiał całą drogę. Z Jankiem to już inna dłuższa historiadopóki jeździł w foteliku niemowlęcym krzyczał całą drogę (całe 100km) , zabawianie nie pomagało. A jazda po mieście to była cisza od świateł do świateł, jak tylko stanęliśmy to śpiew się zaczynał. Później się uspokoił. Do czego zmierzam, a no do tego że nawet jak mi płakał przez całą drogę to siedział w foteliku, w żadnym wypadku nie wyjęłam dziecka z fotelika w czasie jazdy. Jak było ciężko to robiliśmy przystanek na stacji czy innym zajeździe żeby mały się uspokoił choć trochę. Dzieci są przyzwyczajone do tego że jeździ się w foteliku, nie protestują jak je zapinam. A ja mam pewność że są bezpieczniejsze. Zresztą zawsze starałam się jeździć wtedy kiedy wypadała dżemka, w godzinach około południowych bądź wieczornych Sama jestem osobą która nie potrafi siedzieć w samochodzie bez zapiętych pasów. Nawet mąż .teraz zapina za każdym razem jak wsiadamy choć wcześniej tego nie robił. Choć nie wiem czy to moja siła persfazji czy może dwa mandaty które dostał jakiś czas temu za brak pasów.
Jakiś tydzień temu słyszałm w wiadomościach jak rodzice byli nie trzeźwi a jedno z dzieci z braku miejsca (rodzice zabrali znajomych) siedziało w bagażniku!!! Sześcioletnia dziewczynak była przewożona w bagażniku. Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Przecież to dziecko w razie jakiego kolwiek wypadku komunikacyjnego nie miało żadnych szans. Nic go nie chroniło. Tym bardziej że rodzice byli nie trzeźwi i gdyby nie reakcja patrolu policji który zauważył że ktoś jest w bagażniku nie wiadomo jakby się sprawa zakończyła. Być może to oni uratowali jej życie. Osoba która wsiada z akierownicę pod wpływem alkoholu jest dla mnie osobą nie odpowiedzialną i nie dojrzałą do tego by mieć prawo jazdy.
Kilka dni temu byliśmy na pogrzebie męża rówieśnika, znanego spotowca i olimpijczyka który miał wypadek komunikacyjny. Udeżył samochodem w drzewo. Zmarł na stole operacyjnym. W domu została żona i dwoje dzieci. Wydażenie to po raz kolejny dało mi do myślenia na temat podróżowania. Jak wiadomo to że posadzimy dziecko w fotelku to nie wszystko. Ważne jest to żebysmy jechali rozważnie. Dostosowali prędkość auta do panujących warunków atmosferycznych i pamiętali o tym że jedziemy właśnie z dziećmi. Z naszymi dziećmi, nie chcemy żeby się im coś stało. Chwila nieuwagi i może dojść do tragedii. Choć wiem że nie mamy wpływu na innych kierowców na drodze to zróbmy wszystko co możliwe z naszej strony żeby zmniejszyć ryzyko wypadku. Kiedy widzę w lusterku auto które bezmyślnie mija wszystkich po koleji nie zważając na ryzyko wypadku to zawsze co nieco zwalniam, żeby sobie pojechało jak najszybciej z daleka odemnie i moich dzieci.
Dbajmy o bezpieczeństwo nasze i naszych dzieci.
Popieram w całej rozciągłości i jeszcze zawsze dodaję, to co kiedyś przeczytałam - "im mocniej kochamy, tym mocniej zaciągamy pasy. Ty masz pasy naciągnięte, to naciągnij je dziecku"
OdpowiedzUsuńFoteliki i bezpieczna jazda to podstawa! My niedługo wymieniamy fotelik. Z pewnością to opiszę, bo już przymierzam się od kilku miesięcy... A chłopakom widać dobrze się jeździ :D
Bezpieczeństwo dzieci jest dla mnie ogromnie ważne. Niestety nie brakuje nieodpowiedzialnych kierowców..
OdpowiedzUsuńNasz Kuba na początku zawsze w foteliku, potem dłuższy czas podróżował w gondoli z pasami i systemem przypinania gondoli pasami do tylnych siedzeń :) I tak nam wygodnie do dziś, bo Kubuś całą drogę wygodnie sobie przesypia :) Niedługo pewnie wrócimy do fotelika już na dobre, bo mały będzie na gondolę już za duży ;)
OdpowiedzUsuńOsobiście nie wyobrażam sobie nie przypiąć dziecka pasami (nie mówiąc o wsadzeniu go do bagażnika!!!). Jak mały płakał w dłuższej trasie (w sumie zdarzyło się raz) to też robiliśmy postój na stacji :D Nie wyciągnęła bym malucha w trakcie jazdy... To ja jestem za niego odpowiedzialna i nawet jeśli auto, w którym jedzie moje dziecko prowadzone jest przez najlepszego kierowcę, nigdy nie wiadomo jacy są inni kierowcy, warunki na drogach itd.
Świetny post! Bezpieczeństwo jest bardzo ważne. Zapięcie pasów trwa chwilę, warto ją poświęcić, by nie doszło do tragedii. Dzieci w bagażniku? Nie wyobrażam sobie.. Tak samo jak jazdy pod wpływem alkoholu. Nie mam prawa jazdy ani samochodu. Z dziećmi nie podróżuję (tyle co autobusem), jednak czasem zdarza się, że z kimś jedziemy- wtedy pilnuję, aby wszystko było w porządku :)
OdpowiedzUsuńCześć. bardzo dobrze, że napisałaś o tym, że jeśli podróżujesz z dziećmi rób to odpowiedzialnie. Oj tak to mi się podoba. Dzieciaczek musi wiedzieć, że podczas jazdy musi być w foteliku i zapięty w pasy.
OdpowiedzUsuńPopatrzyłam na zdjęcia Twoich synków i niestety muszę zwrócić Twoją uwagę, że są źle zapięci. I nawet najdroższy fotelik nie uchroni dziecka jeśli pasy będą swobodnie leżeć dziecku na rękach( w przypadku kolizji jeśli dziecko nie wyleci całe z fotelika to wyląduje głową w fotel przed sobą). Maluszek pasy musi mieć na ramionach. I dobrze zapięty pas ta taki którego nie będziesz w stanie złapać w dwa palce. Zresztą widzę maxi cosi to one mają zielony wskaźnik czy pas jest dobrze zapięty. Sorki, że jak tak o tych pasach, ale nie raz mijałam auto gdzie dzieci nie były zapięte w pasy, a czasem nawet jechały rodzicom na kolanach-a to w XXI wieku nie mieści mi się w głowie. Pozdrawiam
A bo my tu na postoju stoimy i kurtki im właśnie pościągałam, a pasy na szybko zapięłam bo mały żeby mi nie wyłaził. Potem ich poprawiłam.
UsuńA na drugim zdjęciu fatycznie widzę że mały źle ma pasy, niestety ale pasów widzę że musze ja zawsze pilnować mąż na szybko ich zapina, ja strasznie nie lubię jak się dziecka nie zapina albo mówi że to przecież blisko...... Sąsiadka wozi dzieci bez fotelików no bo przecież im nie wygodnie a jak widziałam że starszy trzylatek skacze podczas jazdy na tylnim fotelu to mnie krew zalała. Bo oni daleko nie jeżdżą to im nic nie będzie.....
A i niestety ale nasz maxi cosi uważam za porażkę, moje dwuletnie dziecko potrafiło się samo z niego porozpinać. Teraz jeździ w nim młodszy i jeszcze nie kombinuje ale starszemu zmieniam na inny fotelik i mały idzie do szarego
UsuńTyle się teraz słyszy o nieodpowiedzialności kierowców, o tym że trzeba również pomyśleć o innych, wsiadając za kierownicę. Jednak czasami mam wrażenie, że słowa po prostu odbijają się od ściany, lecąc donikąd...
OdpowiedzUsuńOsobiście nie jeżdżę, mam prawko ale póki co nie złożyło mi się usiąść za kierownicę. Nigdy nie zmusiła mnie do tego sytuacja i jakoś nie spieszy mi się za kółko. Jednak zdaję sobie sprawę, że kiedyś muszę się przełamać i zacząć...ale jeszcze nie teraz...
Pozdrawiam :-)
http://mamablogujepl.blogspot.com/