Zabieramy chłopaków na weekend. Jesteśmy w drodze.
Oczywiście nie protestowałam a blogerrskie spotkanie z jednym Staszkiem było o wiele przyjemniejsze.
No i nadszedł ten moment kiedy dzieci nie ma(Staszko jest ale chodzi spać z kurami i pośpi do 8), chata wolna. W głowie milion myśli na minutę co robić bez dzieci. Plany mam ambitne. Po południu zaplanowałam sprzątanie.... Tak ambitne bardzo ale wiecie kiedy jest troje dzieci biegajacych po domu to moje porzadki wyglądają jak wygladają. Sprzątanie to niekończąca sie opowieść o zbieraniu zabawek i poodkurzaniu zanim ktoś znów coś wysypie w drugim końcu podłogi. Teoretycznie jest lepiej odkąd dzieci mają swój pokój ale i tak znoszą wszystko do salonu.
A teraz. Teraz jestem po długiej kąpieli, gdzie:
-nikt nie pukał, nie stukał w drzwi
-nie pytał się długo jeszcze
-mamo a po co ci tyle wody
-ooo ile piany, moge się nią pobawić
-mamo pić/jeść nie ważne że tata jest w domu mama zawsze do wszystkiego potrzebna
-mogłam spokojnie poleżeć w mojej ulubionej soli borowinowej
-nałożyć maseczkę (którą sama zrobiłam na wczorajszym spotkaniu z białą glinką i energetyzujaca pomarańczą)