piątek, 31 maja 2013

Dentysta sadysta.

Matka dentystę sadystę z prawdziwego zdażenia dzisiaj odwiedziła. Przeżyła koszmar koszmarów a jak umierała to pomyślała przy porodzie i tak było gorzej.
Matka powiedziała że ząbek boli i to bardzo już całe dwie godziny. Że dwa lata temu lak go leczyła to pani doktor powiedziała że nie daje pewności że nie będzie tam kanału za niedługo trzeba było robić. I że karmi piersią i jak to się ma do znieczulenia i że w takim razie takowe poprosi. Rozwierce i damy znieczulenie...... Rozwiercił pogrzebał pogrzebał (matka płakała, tak wiem duza i płacze..... czasem trzeba) powiedział tak faktycznie do kanałowego pod plombą dziura wielkości krateru była, napchał jakiegoś paskudztwa i powiedział że skoro płaczę i fatycznie boli to może mi dać na koniec znieczulenie......... Ludzie ja mówiłam że boli już dwie godziny...... zawsze dostałam znieczulenie i niech grzebią ile chcą, pierwszy raz się spotkałam że dentysta daje znieczulenie po wykonanych czynnościach. Ciekawe czy tak samo zęby wyrywa...... Nie chcę wiedzieć więcej go nie odwiedzę. Wolę moją starą panią u której nie boli i nie krzyczy że sama jestem sobie winna....... No ludzie, zęby myje codziennie jak bozia kazała, jak coś się pojawia to do dentysty bo zabki mam wrażliwe i kruche a że standardowo nic nie było widać że cos się dzieje pod plombą póki nie boli no to co ja na to poradze...... Jasnowidzem nie jestem i jak się okazało pan też nie był bo musiał rozwiercić bo mi nie wierzył że to ten ząb.....

Terraz matka kona w bólu a właście odżywa, bo znieczulenie przestaje działać i ząb tez przestaje boleć (znieczulenie na końcu zabiegu już nie pomaga :( )

Swoją drogą ojciec dzieci zabrał... Matka go z budowy ściągnęła a tam pracownika zostawił i pojechał po niego z dziećmi. Więc matka odpoczęła troszkę.

A przed nami wizyta małego u dentysty... ale do sadysty nie pojedziemy, miejsce wybrane, na pierwszej wizycie ma być mycie ząbków :) jak będziemy po to relacje zdamy
A wasze pociechy kiedy były pierwszy raz u dentysty????

czwartek, 30 maja 2013

Tu i tam

Było tysiące propozycji gdzie dzisiaj pojedziemy, ale nie wiem czy któraś wypali bo u małego jest niewiele lepiej, dostał nowe leki ze sterydami niestety. Całe szczęście że mamy naszą nową panią pediatrę. Niestety musialiśmy iść wczoraj też do naszej starej pani doktor bo mały kończy 9 miesięcy i miała go ważyć i mieżyć. O dziwo mały według niej przez ostatnie 3 miesiące zmalał o 6 cm :D  ktoś tu nie umie posługiwać miarką a co dopiero leczyć dzieci. Obejrzała małego stwierdziła że to po lekach (to już wiedziałam) wypisała maśc i powiedziała że do poniedziałku zniknie. Recepty nie wykupiłam poczekałam dowieczora na drugą wizytę. Niestety jakby go leczyła nasza stara lekarka to mały pewnie by w szpitalu się znalazł. Nasza nowa pani doktor  stwierdziłą ze recepta nie jest zła nie zaszkodziła by ale też i nie pomogła. Skonsultowała nasz przypadek z panią dermatolog (było już późne popołudnie a dziś jest święto i nie chciała nas zostawiać bez odpowiednich leków). Niestety mały ma zagrzybione jelitka i każde siusiu czy kupka podrażniają okolice intymne. Na szczęście mały sam sika inaczej skierowała by nas do szpitala. Ale gdybym zauważyła że mały przestał sikać mam jechać do szpitala. Dostaliśmy receptę na Flukonazol na jelitka (biegunka się nasila) i  Pimafukort (maść z antybiotykami i sterydami) zalecenie śmigania jak najwięcej bez pieluchy i kąpania małego kilkanaście razy dziennie w Der medzie, specjalnej emulsji nawilżającej i nawet pani podała nam aderes apteki w której ją dostaniemy. W całej Łodzi tylko jedna apteka sprzedaje a w pozostałych ciężko dostać bo nawet nie ma zapasu w hurtowniach (pytałam się w naszej aptece).

I tu nie chodzi o różnicę pomiędzy prywatną wizytą a tą na NFZ a o podejcie lekarza. Bo pani Ania przyjowała latami w przychodni i pewnie robiła by to do dzisiaj ale jest już na emeryturze. Bo inaczej to moglibyśmy ją odwiedzać państwowo. Najważniejsze jest podejście do pacjenta a nie lekceważenie wszystkiego. Jak sięgnę pamięcią wstecz to zawsze gdy dzieci brały jakieś leki i nie przechodziło to pierwsze pytania a ile zostało w buteleczce???? No to dawać dalej......

Matka postanowiła że zainwestuje w pieluchy pampers premium w końcu to o interes idzie sprawa. Mały wietrzy to i tamto bo powietrze dobrze działa :) jak to pani doktor powiedziała najwyżej siknie tu i tam.

Kończe.
Mały właśnie siknął tu i tam :D trzeba się za sprzątanie zabrać

Udanego wolnego :D

środa, 29 maja 2013

Moje top gadżety z Canpola :D

Canpol  chyba jako jeden z nielicznych na rynku ma tak szeroki asortyment dla dzieci. Znajdziemy wszystko do karmienia, akcesoria pielęgnacyjne, wyroby higieniczne, smoczki, zabawki Można by tu wymieniać w nieskończoność. Ale ja mam swoje dwa ulubione.

Siatka (gryzak) na owoce i warzywa 5+

Możemy tam praktycznie włożyć wszystko. Ja najczęściej jabłko, banana, arbuza, i ugotowane warzywa, brokuł marchewka.
Choć w przypadku banana to była bananowa masakra, mały zrobił papkę i wysmarował wszystko co miał w zasięgu ręki :) i mieszam mu teraz z jabłuszkiem.
Siateczka zabezpiecza owoc tak aby dziecko żeby nie połknęło za dużego kawałka, a już po 5 miesiącu może samo jeśc owoce, nie trzeba mu ścierać. Jest to super rozwiązanie podczas ząbkowania.
W sam raz dla tych maluchów które wszystko chcą same.
W komplecie są dwie siateczki, ja po każdym użyciu ją piorę i dokładnie wypłukuje.
Cena około 15zł


Jak widać na zdjęciu gryzak ma uchwyt idealnie pasujący do małych rączek

Mój smyk przestawił się tylko na smoczki MAM baby, wszystkie Avetowe poszły w odstawkę. Silikon z którego jest wykonany smoczek jest bardzo mięciutki i to chyba było powodem pokochania smoczków. Ale co to ma do Canpola. Ano to że na spacerku albo w podróży smoczęk często się gdzieś zapodziewał albo upadał. No i postanowiłam kupić mu klips do smoczka. Jak wiadomo te MAM są bez uchwytów a ich klips dośc drogi. Ale poszłam do Superpharm i tam znalazłam klips właśnie Canpola idealnie pasujący do smoczka :) co widać na zdjęciach. Miękkie silikonowe kułeczko naciągamy na przód smoczka i gotowe :)
A jego cena to jedyne 9 zł.



poniedziałek, 27 maja 2013

Zapalenie prącia po kuracji antybiotykowej

Masz ci los jak nie jedno to drugie się przypląta do mojego maleństwa.
Zmieniliśmy pediatrę :) super przecudowna babcia :) przyjmuje na naszym osiedlu, sama przez wiele lat była jego mieszkanką. zanim małego zbadała dokładnie się wypytała o przebieg ciąży i innych zagadnień dotyczących maluszka i naszej rodziny. No po prostu fantastyczna kobitka.
Ale ale z czym do niej poszłam, po pierwsze mały w sobotę skończył brać antybiotyk, dla pewności chciałam go osłuchać a dodatkowo od rana mały ma zaczerwienionego siusiaka i zauważyłam że pomimo smarowania preparatem na odparzenia zaczerwienienie było coraz większe a prącie zaczęło puchnąć. No i po dokładnym zbadaniu pani doktor powiedziała nam że mały dostawał za długo antybiotyk i niestety przez to wdało się zapalenie prącia. Pani doktor była w szoku że pediatra tyle dni dawała Augunetin. Powinien być podawany maksymalnie 5 dni a w uzasadnionych przypadkach 7 a my choć byliśmy co dwa dni na kontroli to aż 11 dni braliśmy i niestety mimo przyjmowanych leków osłonowych to wdała się grzybica jelit i okolic intymnych. Wiedziałam że kobiety często po kuracji antybiotykowej mają właśnie problemy ale nie wiedziałam że dotyczy to również chłopców.  Robimy okłady z Rivanolu i po każdym siusiu pieluszka do wymiany. Bidulek się ucierpi. Podobno bardzo bolesne.  Po dwóch dniach kontrola u pani doktor.  A w ogóle to pani doktor złota kobieta. Choć przyjmuje prywatnie to nie chciała od nas pieniążków, powiedziałą że od tak cierpiącego dziecka nie weźmie.
 Leczy dzieci dla przyjemności i z sercem.
Oby więcej takich lekarzy.


A i wskazówki pani doktor nie chodzić na place zabaw i nie bawić się z innymi dziećmi, choć nie są chore mogą przenosić bakterie i wirusy. A mały ma niską odporność i złapie wszystko. Najlepiej jechać do rodziców i po lesie chadzać na spacerkach :)
Zakaz obowiązuje do odwołania czyli momentu kiedy zrobimy badania krwi i będą w normie.

Miało być łóżko... a jest pacynka :D

Wczoraj pojechaliśmy do IKEI z zamiarem kupienia młodemu łóżka. W czerwcu będzie miał trzecie urodzinki więc czas najwyższy kupić mu jego pierwsze dorosłe łóżko :) model sobie upatrzyłam w internecie, taki pasujący do pozostałych mebli w sypialni. Nawet pojechaliśmy dwoma samochodami. Ja osobowym a tata wziął swoje dostawcze autko żeby zapakować łóżko. A na miejscu okazało się że nie ma na sanie naszego modelu..... Mama się wściekła tata jeszcze bardziej, w końcu w internecie można sprawdzić dostępność produktu w konkretnym sklepie IKEA i według tego łóżko powinni mieć. Niestety będzie dostępne dopiero w lipcu :(  A ja tu już plan przemeblowania ułożyłam. Nie wiem czy będziemy tyle czekali, czy nie poszukam mu innego. Więc ze sklepu wróciliśmy bez łóżka ale za to z cudowną pacynką sową :D Jest przeurocza mięciutka i milutka. Nie wiedziałam że zabawa pacynkami daje taką radość dzieciom i rodzicom. A i dwie paczki kolorowej kredy. Pod blokiem a właściwie za blokiem mamy boisko i chodzimy tam z małym malować kredą. Dzięki temu wczoraj poznaliśmy dziewczynkę rok starszą od Janka mieszkającą w klatce obok.
Zdjęcie pochodzi ze strony IKEI


Nieopodal Ikei odkryliśmy nowe miejsce Rudzka Góra na której jest Bacówka posiadająca tor saneczkowy. Niesamowita frajda, będziemy tam częściej zaglądać, fajna atrakcja w mieście. Niestety nie było jak ująć całego toru bo jest wielki ale na stronie bacówki znalazłam takie oto zdjęcie


Kreda w akcji





niedziela, 26 maja 2013

Jak mały Jan fanty zdobywa

Dzisiaj mały pojechał z tatą na budowę, bardzo lubi z nim jeździć tata jak nie pracuje tylko jedzie tam w celu spotkania się z klientem to małego zabiera (nasz tata to taki pan co robi ogrzewania w domach, a na lato im klimatyzacje zakłada bądź inne cuda). W drodze powrotnej chłopaki zajechali do Obi. Tam przed marketem jest kiosk a przed nim stoi lodówka z napojami (taka lodówka co to pani w kiosku guzik wciska żeby się otworzyła) Mały podbiegł do lodówki otworzył i wyciągnął sobie tymbarka..... Tata szybko pobiegł ale lodówka się zamknęła już i nie chciała już otworzyć..... Lodówka zamknięta, kiosk zamknięty..... w markecie nic nie wiedzą..... młody zdobył artefakt w postaci napoju (tata jak będzie jechał na budowę ma podjechać i oddać pani pieniążki)  Ale to nie pierwszy raz jak mały coś zwinął..... jak miał troszkę ponad rok mama z tatą byli w markecie i choć mama go pilnowała przeszła przez kasę i poszła do samochodu (co by mały nie wołał słodyczy) a tata poczekał zapłacił, w drodze do domu okazało się że mały coś ciućka... mama sprawdza a on czekoladkę Duplo wcina...... jak ją wziął to nie mam pojęcia. Pilnowałam przecież. Historia kolejna tata był z małym po mięsko a on cały zaklejony lizakiem wraca oczywiście mama tacie reprymendę że przecież nie daje mu lizaków, tata nawet nie zwrócił uwagi że mały miał lizaka.... Podejrzewam że tak samo jak i czekoladką poczęstował się w sklepie lizakiem...... Potem matce jest głupio, że no przecież miałam oczy dookoła głowy a on i tak był sprytniejszy... A z drugiej strony wkurza mnie to że w marketach słodycze przy kasach są w zasięgu ręki dziecka, tylko w Kauflandzie spotkałam się z kasami dla rodziców z dziećmi bez słodyczy.
Teraz jest troszkę mądrzejszy i więcej rozumie (w czerwcu będzie miał 3 urodzinki) jak coś weźmie to do kasy idzie i woła pieniążka, no bo przecież to on musi zapłacić.
Dzisiejszy wypadek przy obi, tata zauważył i chciał oddać... ale nawet nie było gdzie i komu... Kolejna sprawa jak on tą lodówkę otworzył...... Tata nie dał rady :D 

I niestety oczy w okół głowy nie pomagają, jak mały jest spryciarz.

Czy wasze dzieci też tak mają czy tylko mój.

sobota, 25 maja 2013

Co robią dzieci jak matka do toalety leci :)

Ot historia z naszego dnia wczorajszego. O ile dzieci za mną nie pełzną do toalety to mają chwilke wolności, starszy to uwielbia. Przeważnie leci szperać w lodówce. No i tym razem nie było inaczej z jednym małym wyjątkiem, na szperanie poszedł z nim jego młodszy brat. Ot co dzieciaki przez chwilę zrobiły.....
Torebki z pojemnika wyrzucone
Sprawdziły co w zmywarce piszczy
Czy pralka już wyprała
No i lodówka......
Starszy zadowolił się surowym jajkiem i poszedł testować go w swojej kuchence (tata uległ i zakupił synowi kuchenkę taką z garnkami, światełkami itp....) niestety jajo nie przetrwało długo
A mały mały pogrzebał w lodówce i z kiełbaską skończył... do jajek nie sięga :D





A bramka czeka na zamontowanie już pół roku co by dzieci do kuchni nie chadzały.... albo taty niema albo weny nie ma.... ewentualnie śpią już dzieci a przecież ich budzić nie będziemy. Muszę go zmobilizować

czwartek, 23 maja 2013

Dyspozytor odebrał poród przez telefon

Dyspozytor odebrał poród przez telefon 


Brawo dla Marcina Kujawskiego. Który poinstruował matkę jak ma sobie radzić. No nie sposób o nim napisać. Matka zna go ze szkolnej ławy :) a przygodę z ratownictwem medycznym zaczynaliśmy razem w wieku 15 lat. Dzięki harcerskiej szkole ratownictwa. Niektórzy wsiąkli w to tak głęboko że zostali ratownikami i teraz pomagają ludziom. Jestem dumna :) z Marcina oczywiście. Poniżej podaję link do artykułu w gazecie i nagrań Marcina z rodzącą matką. 
 
http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/901471,dyspozytor-odebral-porod-przez-telefon-posluchaj-rozmowy-z,id,t.html

Czy to astma oskrzelowa???????????????

No więc nasze zapalenie oskrzeli nadal trwa.... jest dużo lepiej ale nadal coś tam furczy i burczy. Mały pierwszy raz poważnie nam zachorował, a odkąd skończył 3 tygodnie walczymy z katarem, ale pierwszy raz skończyło się to właśnie zapaleniem oskrzeli. W związku z tym że maluch jest wiecznie zakatarzony a kolejne leki przestają nam pomagać i ma AZS a do tego wykazywał uczulenie na białko krowie widnieje prawdopodobieństwo że mały będzie miał astmę oskrzelową...... Poprosiłam o skierowanie do laryngologa, od razu pojechałam się umówić na wizytę i czekamy do 6 czerwca.  Mamy w rodzinie dziewczynkę czteroletnią która jest uczulona na większość możliwych alergenów.... a kilka tygodni temu właśnie astmę u niej stwierdzono. Jej mama poleciła mi jeszcze udać się do alergologa z maluszkiem, ale poczekamy na wizytę u laryngologa.....Mało tego starszy zaczął wykrzywiać nóżkę podczas chodzenia i czeka nas wizyta w poradni rehabilitacyjnej.....   Cały czas coś się dzieje..... Mama już sił nie ma chodzić po tych lekarzach.  szkoda tylko że nikt nie zauważył poza mną że coś jest nie tak z małym jak pierwszy katar leczyliśmy od końca września do połowy grudnia..... A każde wyjście i kontakt ze świeżym powietrzem kończył się nasileniem kataru. W końcu przestaliśmy chodzić na spacery jesienią i zimą to troszkę się uspokoiło.... a jak się pytałam lekarzy czy to alergiczne to mówili że jest za mały na takie alergie..........   Liczę że będzie dobrze.

środa, 22 maja 2013

Mam soft 6+ czyli smoczek i gryzak dwa w jednym

Jakiś czas temu zaczęliśmy testowanie smoczka MAM soft 6+ synek używał już smoczków MAM więc kształt smoczka był mu już znany i mały nie miał problemów z ssaniem. Dostaliśmy śliczny błękitny z motywem ośmiornicy.

Bardzo oryginalny design od razu mi się spodobał. Smoczek nie ma uchwytu co mnie akurat bardzo cieszy, smyk na spaniu bardzo często łapał właśnie za uchwyt i wyciągał sobie smoczka po czym płakał no bo smoka ktoś mu zabrał. Tutaj nie mam takiego problemu.

Opatentowany przez MAM jedwabisty silikon jest wyjątkowo delikatny i mięciutki, łatwo zastępuje malcowi pierś mamy. Porównywałam z innymi posiadanymi przez nas smoczkami i MAM wypada najlepiej. A wiadomo dobry smoczek jest bardzo ważny w kształtowaniu zgryzu naszego malca.

Dodatkowo obrzeża tarczki są pokryte mięciutkim i jedwabistym silikonem. A sam smoczek jest Lekko zmatowiony (jakby bardzo delikatnie chropowaty, wydaje mi się że jest niewyczuwalne dla dziecka) co ma zapobiegać przesuwaniu się smoczka w buzi dziecka. 


Obrzeża tarczki pokryte delikatnym silikonem, maja służyć za gryzak ząbkującemu niemowlakowi. Zastanawiałam się jak to taki maluch ma wiedzieć że to gryzak.... Stwierdziłam że to pewnie taki chwyt reklamowy.... Nawet nie wiecie jak się zdziwiłam kiedy zastałam mojego smyka ze smokiem w rączce podgryzającego wspomniane boczki..... Skąd o tym wiedział że tak się stosuje nie mam pojęcia :D :D  Dodam tylko że wychodziły mu wtedy 3 ząbki na raz. Niestety jego podgryzaniu uległa także ośmiornica namalowana na przodzie smoczka :)



 Tu mama dorwała małego uciekiniera podgryzającego boczki




Z MAM w domu




Z MAM na spacerze.


Tośmy zdjęć narobili :)

Dodatkowo warto wspomnieć że wszystkie produkty MAM są wolne od bisfenolu A.
Z czystym sumieniem mogę polecić smoczki MAM mamom. Wkrótce opinie o pozostałych produktach MAM

Mimo iż produkt otrzymałam bezpłatnie to nie wpłynęło to na moją ocenę.



Zostając  fanem MAM na facebooku możemy robić zakupy w internetowym sklepie z rabatem 20% KLIK



Dziękujemy MAM za możliwość przetestowania ich produktów.

niedziela, 19 maja 2013

Cieplutko

 Od kilku dni piękna pogoda. My siedzimy u dziadków. Mieszkają w mieście ale czujemy się tu jak na wsi :) wielkie podwórze starszy biega z dziadkiem koło domu i pomaga mu w pracach podwórkowo-ogrodowych. Młodszy ma się coraz lepiej. Jutro idziemy na kontrolę.
Pozdrawiamy i miłego weekendu

wtorek, 14 maja 2013

Matka juz rozgryzla co malemu dolega.

Wiem ze czasem jestm nadgorliwa ale niejednokrotnie to sie opłaca. Historia zaczęła się 3 maja mały wstał z katarem i kaszlem mama pojechala do swiątecznej pomocy. Werdykt pediatry małemu nic nie est tylko lekki katare. Wzbogacilam apteczkę o krople do nosa ktorych o dziwo jeszcze nie miałam i dwa syropki. Malemu nie przechodzi w czwartek mama spowrotem dzieci zapakowała pojechała do naszej pediatry nic mu oczywiscie nie było choc kaszel taki ze nie mozna słuchac dostalismy inny zestaw kropelek..... Niedziela matka wytrzymac nie moze dziecie się męczy. Pojechala do pomody swiatecznej po raz drugi:kto dziecku dał takie krople zmienimy na inne i będzie dobrze. Dzisiaj od rana cos w brauszku wierci mama myslała że to kupka bo po niej ulżyło. Ale mały cały dzien na cycu apatyczny w brzuszku dalej wierci. Matka po raz kolejny go zapakowala nie ważne najwyzej powiedza ze matka wariatka przesadza. No i sie dowiedziala ze za długo mały na samych kroplach na odkrztuszanie nie dostawal nic no i ma zapalenie oskrzeli antybiotyk potrzebny. Od ilosci spływającej wydzieliny boli brzuszek.

Zalecenie maksymalnie 5 dnia na kontrolę.

Ile razy trzeba byc u lekarza żeby ktos wysłuchał matki że z dzieckiem z dnia na dzien coraz gorzej.
Ja juz mam dosc. Matka tylko upewniła się że pediatra to nie słucha co się do niej mówi.....

Pierwsza nie przespana noc

Tak Tak moje drogie to pierwsza nie przespana noc mamy Antosia, choć mały ma już 8 i pół miesiąca. Zdawać by się mogło że nie wyspane mamy to norma, ale nie. O ile Jan wstawał o 4 już wyspany gotowy do zabawy i mama się strasznie nie wysypiała o tyle Antoś po powrocie ze szpitala sypiał minimum do 8 oczywiście jada mleczko w nocy ale się nie wybudza. Wręcz domaga się snu. A dzisiaj od godziny trzeiej coś smykowi wierciło w brzuszku... początkowo mama nie wiedziała co się dzieje i czemu to tak. Chciał spać ale nie mógł. Się okazało po śniadanku że miśkowi kupka ciążyła w brzuszku. Ale już jej nie ma i uśmiech powrócił.
Mały odsypia w dzień a mamie słaba kawa pozostała.

A propo spania jeszcze dwa tygodnie temu chłopaki we dwóch spali do 11!!!!!!!!!!! Szok :) wstałam zjadłam śniadanie wypiłam kawę włączyłam tv komputer.... i po godzinie nie mogłam się doczekać kiedy wstaną :D



A tu z innej beczki zdjęcie z zeszłego tygodnia maluch, siateczka z jabłkiem i seans tv :D
Brat w międzyczasie ukradł skarpetę i poszedł ją chować w sypialni.

poniedziałek, 13 maja 2013

Acidolac Junior czekoladowe misiaczki

Ileż to razy zdarzyło się wam że dzieciaczki z niechęcią przyjmują leki i wypluły, wylały, nie chciały po prostu pić. Mały dostał miesiąc temu antybiotyk w tabletkach do rozpuszczania o zgrozo kto daje tabletki trzylatkowi.....  A do tego coś osłonowo. Mama miała w domu jeszcze kilka saszetek ale nie starczyło. Podjechaliśmy pod aptekę wysłała tatę i na jego pytanie ale jakie powiedziała a najlepiej takie w żelkach.... Wiedziała że są witaminki w żelkach i mały je chętnie brał. A nie miałam już siły pakować mu kolejnych napoi z rozpuszczonymi lekami bo podawanie antybiotyku to było dla nas duże wyzwanie. Niestety lek miał bardzo intensywny zapach i nie dało się go tak rozpuścić żeby nie było go czuć. Wlać go do gardła małego to następny wyczyn. I ładnie poprosić żeby to go nie wypluł. No po prostu koszmar i dla mnie i dla synka.
No ale wracając do tematu tata wrócił z apteki i oznajmił że ma misie czekoladowe tak jak chciałam  :D Jakie było moje zdziwienie i za razem uśmiech że żartowałam z tymi misiami a tu faktycznie jest coś takiego. Acidolac Junior dla dzieci od 3 roku życia w postaci misiów z białej czekolady. Matka jednego spróbowała i faktycznie całkiem niezłe choć trochę bardziej smakują jak wyrób czekoladopodobny. Mały zadowolony matka też. Oczywiście mały myśli że to witaminki.

Cena w aptece około 12-15 zł

W opakowaniu znajdziemy 20 misiaczków. Co starcza nam na 10 dni kuracji. Zaleca się stosowanie w trakcie i po stosowaniu antybiotyków

Co więcej produkt nie zawiera glutenu ani sacharozy

 Acidolac® Junior to preparat przeznaczony do postepowania dietetycznego w stanach zaburzenia równowagi flory bakteryjnej przewodu pokarmowego, stosowany w celu:
• przywrócenia naturalnej flory w jelicie w trakcie i po antybiotykoterapii
• łagodzenia przebiegu biegunek (zwłaszcza infekcyjnych) i skrócenia czasu ich trwania
• wspomagania naturalnej odporności organizmu (związanej z równowagą flory bakteryjnej przewodu pokarmowego)
• przywrócenia równowagi flory bakteryjnej w trakcie podróży do innych stref klimatycznych, kiedy w przewodzie pokarmowym dochodzi do zmian w składzie mikroflory.


Tak więc i owca cała i wilk syty. Mały z chęcią łyka to co powinien. 





niedziela, 12 maja 2013

Znow zimno

Znow zimno i siedzimy w domu.
Tesknimy za spacerkami. Wekeend minął szybko. Starszak testuje mazaki. Matka kupila takie co to ponoc się super spierają z ubran. Niestety z dzieci ciężej je zmyc. Szorujemy szorujemy i mało co zeszło. Dzieci juz spia. Zmywarka wstawiona. Matka pada. Dobranoc

piątek, 10 maja 2013

Oparzone dzieci

Matka oglądała program w telewizji o dzieciach poparzonych, dziewczynce która miała poparzone 99% ciała. Łzy leciały jak grochy. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak wielki ból przeżyła ta mała istotka. Jestem mamą Jasia który w wieku 14 miesięcy 1 września 2011 wylał sobie na twarz, głowę i klatkę piersiową gorącą kawę. Nie wiem jak to się stało że z mężem byliśmy na tyle opanowani i trzeźwo myślący szybko zareagowaliśmy od razu głowa w kuchni pod kran, mąż nalał w łazience zimną wodę do miski, mama mocno trzyma bo woda zimna, wszystko małego boli, płacz... szybko w samochód miska z nami cały samochód z tyłu zalaliśmy na szczęście szpital dziecięcy na Spornej w Łodzi blisko 10 minut jesteśmy na miejscu. Szybko go zabrali i dopiero wtedy mama się rozkleiła, dotarło do niej co się stało. Mały został uśpiony przez anestezjologa. Mama zauważyła że też jest cała mokra i w sumie to jej zimno. Został wujek a my pojechaliśmy się przebrać, zabrać kilka rzezy do szpitala. Jak wróciliśmy małego właśnie wybudzali i był przy nim wujek. Lekarz nasz wcześniej uprzedził żebyśmy się nie przestraszyli że zostanie od pasa w górę cały zabandażowany i że mały jest w stanie ciężkim, grozi mu wiele powikłań. Widać było tylko oczka nosek usta i część twarzy...... Mały dostawał wszystkie możliwe leki przeciwbólowe i kroplówki, dwa razy dziennie pobierana krew na badania. Poparzenia były głębokie IIa/IIb i na twarzy w części żuchwowej oraz od obojczyka do sutka poparzenie III stopnia. W czasie trzytygodniowego pobytu w szpitalu mały był pięć razy pod narkozą. Spał tylko na rękach. Trzeba było go całą dobę trzymać na rękach. W rączce i nóżce miał podłączone kroplówki. Lekarz odwlekał przeszczep powinien go zrobić jak najszybciej żeby skóra się przyjęła, nie wiedziałam czemu zwlekał w końcu to jeden z 2 najlepszych specjalistów ludzie z innych krajów przyjeżdżają do niego z dziećmi. Zaufałam w końcu wiedział co robi. Po 2 tygodniach martwicy okazało się że tkanka zaczęła się sama regenerować, przeszczep nie będzie potrzebny. Ale dziecko będzie wymagało wielu żmudnych zabiegów i ubranka uciskowego na buzię żeby nie było blizny. Po 3 tygodniach pierwszy raz zobaczyłam moje dziecko bez opatrunku... popłakałam się na twarzy pod brodą została blizna wielkości 1 grosika. Oczywiście potrzeba leczenia że nie rosła. Skóra była cieniutka i reagowała na każdą zmianę temperatury czy humoru małego. Skóra była nawilżana alantanem kilka razy dziennie, ale niestety blizna zaczęła się rozrastać. Jedna pani doktor poleciła nam Dermatix żel silikonowy kupiliśmy go tubka 15g/165 zł w aptece. Wyczytałam na różnych forach że jest Kelo-cote podobno lepszy droższy też kupiliśmy. Po kilku miesiącach stosowania buzia znów robiła się gładziutka. Takiego smarowania syn będzie potrzebował przez około 3 lata, unikamy słońca, używamy faktora 50+. Syn nie wymagał żadnego zabiegu dodatkowego, nie nosił ubranka uciskowego, plastrów silikonowych, nie miał przeszczepu, dermabrazji, laserów i wielu innych zabiegów które powinien mieć. Dziękuję Bogu że tak to wszystko się skończyło.
Na jednej z kontroli był inny chirurg przeczytał najpierw kartę, później wypis i mówi no to pokażcie ten przeszczep nie wierzył że po takim poparzeniu nie było przeszczepu a blizna ma całe pół centymetra i do tego jest już prawie nie widoczna.

Tak był zabandażowany. Tutaj już pod koniec leczenia. Kiedy wszystkie strupki zeszły już z buzi.


A jak to się stało???

Matka schowała gorącą kawę we wnęce za blatem kuchennym, tata trzymał małego  i ten widział że coś chowam. Poszliśmy do pokoju i małynie wiadomo kiedy wpadł dokuchni że nie sięgał to otworzył sobie szafkę i stanął na półce, niestety tym razem kawa była w jego zasięgu. 

środa, 8 maja 2013

Po majówce przed wakacjami

Majówka za pasem a matka myśli gdzie by na wakacje pojechać :)  Morze odpada choć mam ochotę to starszy nadal nie może się opalać ze względu na blizny na twarzy, niby są faktory 50+  ale wolę nie ryzykować. Tam możemy we wrześniu pojechać.
Chyba poszukamy jakiejś agroturystyki  blisko jeziora i jakichś atrakcji w okolicy. Żeby było trochę wody  dla ochłody, no i z daleka od wielkomiejskiego zgiełku. Kwestia następna lipiec czy sierpień?????? I tu nie mam zielonego pojęcia. Odległość raczej nie gra roli mieszkamy w centralnej Polsce więc na południe czy północ mamy podobną odległość.

Starszy znów na antybiotyku. Matce ręce opadają. Chłopak nie chorował a tu w tym roku dość często. Zastanawia się co zrobić żeby mniej chorował. Witaminki, tran ni już sama nie wiem. Szkoda mi go faszerować tym paskudztwem.


wtorek, 7 maja 2013

Po majowym

Z majowego weekendu wróciliśmy dopiero dzisiaj. Wiem wiem straszne z nas lenie ;)
Wczoraj rano mama wstała patrzy a tam Antoś ma 3 zęby więcej niż dzień wcześniej..... Złote dziecko, nie marudziło nie gorączkowało ani nie płakało z tego powodu. Mamy już całe 8 ząbków.


Kilka fotek z minionego tygodnia




Okno i koraliki przy firankach najbardziej ekscytujące rzeczy u babci w salonie





Spacerki i sen na świeżym powietrzu



Gril :)


Kwitnące magnolie


Udekorowaliśmy babci lodówkę
Czarny ryż i kurczak z ananasem i papryką :) tu przepis klik

Posty z telefonu.

W niedzielę jak tata próbował rozpalić  grila to mama napisała posta z telefonu w celu sprawdzenia czy się uda. :) No i się udało tyle że mama go chciała potem na kompie edytować i dodać zdjęcia..... i tak była sprytna że zamiast edytować to go skasowała.......

Tekst odzyskała i wrzuca pod spodem.

Matka ma leniwca. Taka cudowna pogoda że nic sie nie chce. Noc ekstremalna starszy wymiotował spania nie bylo. Mama ugotowala rosołku i jest lepiej. Testujemy własnie pisanie z telefonu. Grilujemy. I przedluzamy sobie wekend o dzien jutrzejszy. Ciekawe czy uda mi sie dodac kilka fotek. Miłego leniuchowania

środa, 1 maja 2013

Majowo :)

Wczoraj zrobiliśmy zakupy :) tzn matka pojechała z dziećmi wymienić to co kupiła ostatnio starszemu za małe. Dodatkowo wykorzystała kartę podarunkową z H&M i zaopatrzyła dzieciaki w koszulki. Plany majowe nam się nieco zmieniły i podążamy dziś po obiedzie w kierunku babci Basi. Gdzie spędzimy najbliższe dni.

Jest wesoło w domku, odkąd mały raczkuje trzeba go cały czas pilnować. Strasznie lubi zaglądać do kuchni, mama bramkę kupiła już wcześniej teraz tylko tata musi ja zamontować co by mały nie miał tam dostępu. Z godziny na godzinę coraz szybciej się przemieszcza. A jeszcze w piątek śmigał tylko do tyłu. Niesamowite jak szybko małe dzieci robią postępy. Mamy jeszcze kolejny postęp mały popija już z butelki. Nie tylko maminego cyca. Ale o tym będzie oddzielny post już niedługo.

Oby pogoda dopisała w ten weekend. Bo póki co to nam się średnio zapowiada. Udanych wypoczynków dla tych którzy gdzieś się wybierają.

Matka idzie się pakować. Pewnie jak zwykle weźmie pół bagażnika przeróżnych rzeczy. Jadąc z dziećmi musimy pamiętać o podstawowych lekach, książeczkach zdrowia, butelce, smoczku, pieluchach i wielu innych bibelotach.