poniedziałek, 28 lipca 2014

Mój mały pomocnik-szelki Clippasafe

Pogoda nam dopisuje więc dzieci mogą spędzać czas na zabawach na powietrzu. Placy zabaw w okolicy pod dostatkiem możemy wybierać i chodzić raz tu raz tam. Ale niestety samej z trójką dzieci nie jest łatwo. Tata często wraca o 19 a nawet później a dla Staszka jest to czas kąpieli i wyciszenia się przed snem. Nie mogę też siedzieć całymi dniami w domu z dziećmi bo i im się zaczyna nudzić i mi też. Sprzątanie pranie karmienie... to taka nie kończąca się opowieść. Jak zrobię jedno to zaraz gotowe jest następne. Choć nie narzekam bo czasem jest i chwila dla siebie. 
No ale wracając do tematu spacerów, początkowo bałam się sama z dziećmi wychodzić bo o ile Janek wszystko rozumie to Antek jak poczuje wolność to od razu biegnie. Za rękę chodzi ale prowadzić wózek i trzymac za rękę smyka który co jakiś czas próbuje uciec to nie lada wyzwanie.  Mieszkamy w centrum miasta więc auta są wszędzie. 

Pierwszy raz wyszliśmy na plac zabaw. Jakieś może 200m tam mamy. Wypad udany. 
Kolejny raz do spożywczego mniej więcej w takiej samej odległości jak plac zabaw. Było całkiem nieźle. Kupiłam dzieciom po lodzie i w drodze powrotnej od strony ulicy był wózek a mały szedł z drugiej strony zajęty lodem więc nie uciekał. No ale ile tak można.... 
No niby są wózki typu "rok po roku" ale mieszkam w bloku i wynosić taki wózek razem z trójką dzieci które mam zabrać jest dla mnie bezsensowne, bo było by tylko utrudnieniem. Sam stelaż zostawiam na klatce i nie noszę go na górę.
I nagle przypomniałam sobie że kilka miesięcy temu na  blogu przewijak.es  wygrałam konkurs i wśród nagród były tam takie właśnie szelki do nauki chodzenia.



Zawsze miałam opory przed zakładaniem dziecku właśnie czegoś takiego. Kojarzyło mi się od razu ze smyczą... nie wiem czemu. Nawet pierwszy raz jak je założyliśmy to dziwnie się czułam. 
Ale jak się okazało małemu podoba się noszenie tych szelek. Jak wychodzimy i je widzi to sam czeka żeby mu je założyć. 
Po drugie bardzo ważna sprawa. Przestałam się martwić i myśleć całą drogę o tym że mały zaraz mi się wyrwie i wpadnie pod jakieś auto. Strach powodował że nie wychodziłam z nimi sama lub tylko wtedy kiedy musiałam. Teraz wiem że nasze spacery są bezpieczniejsze.

Co zawierało opakowanie:
-regulowane szelki
-długi uchwyt do trzymania zapinany do szelek "na klik"
-dwa krótkie troczki którymi możemy bezpiecznie przywiązać dziecko np do wysokiego krzesełka żeby nam z niego nie spadło  , lub mogą służyć jako szelki w wózku w którym ich brakuje lub są uszkodzone (również zapinane "na klik")


Tak wyglądają troczki którymi przypniemy dziecko np. do krzesełka, wózka



Zapięcie szelek umieszczone jest z tyłu na plecach



Wielkość szelek i szerokość możemy regulować w czterech miejscach.
Dzięki czemu są odpowiednie dla dzieci w przedziale wiekowym 0-4



Tu widzimy "klik" i przyczepione do niego dłuższą część którą trzymamy podczas prowadzania 


Szelki w akcji spacerowej.


Choć większość drogi małego trzymałam za rękę to jednak trzymając szelki w dłoni byłam spokojniejsza. Po parku mały biegał sam.
Dzięki nim odbyliśmy kilka spokojnych spacerów a i na zakupy mogę sama wyjść z dziećmi. 


Moja ocena
10/10

Cena
Od 42-50zł w zależności od modelu

Wpis nie jest sponsorowany ani nie był on wymogiem konkursu. Zrobiłam to z własnej woli bo uważam że warto :)

Możecie o nich poczytać TUTAJ


wtorek, 22 lipca 2014

Ten pierwszy raz!!

Pierwszy raz zawsze jest najważniejszy i często zapada nam w pamięci.
Kolejne już nie są takie same.
Ten pierwszy najbardziej fascynujący.
W zeszłym tygodniu zaliczyliśmy nasze dwa pierwsze razy :)  Tak, tak aż dwa.

Po poniedziałkowym poście odważyłam się zebrać dzieciaczki i pójść z nimi sama na plac zabaw. Siedzenie w domu to nie dla nas. Wiadomo że są dni kiedy można posiedzieć w końcu pranie, sprzątanie (a jest tego przy trójce, dobrze że mały póki co nie bałagani) gotowanie samo się nie zrobi. Ale dzieci szybko się nudzą, tymbardziej że jest ładna pogoda. Choć w największe upały nie wychodzimy bo na placu zabaw cień jest dopiero po południu.
Ale spakowaliśmy się i poszliśmy. Antek z mamą za rękę drugą mama pchała wózek. No i Janek asekurował  Antka z drugiej strony (to taki mój mały pomocnik :))





A niedzielę długo wyczekiwany pierwszy raz z Łódzkimi blogującymi mamami. Fantastyczne spotkanie w kawiarence SmyKawka na Łódzkim Radogoszczu (raptem 4 minuty autem spod mojego bloku).  Zabrałm ze sobą tylko Staszka (maminego cyca pilnuje) starsze dzieciaczki wolały pobyć z tatą, którego ostatnio mało widziały. Ale następnym razem całą gromadką pojedziemy.
Fajnie było się poznać i mam nadzieję na kontynuację.
Więcej możecie poczytać i pooglądać Tutaj.


I zdjęcie ze spotkania którego autorką jest Ola

Aaaa i właśnie mnie olśniło na spotkaniu po raz pierwszy jadłam babeczki marchewkowe. Są rewelacyjne. :D

piątek, 18 lipca 2014

Potówki, odparzenia kontra NInio Biolife

Za oknem żar leje się z nieba. W mieszkaniu tez gorąco i duszno. Dzieci chłodzimy jak możemy. Maluszek lezy w samym pampersie lub cienkim bawełnianym body. nakrywam go do spanie tylko cienką tetrową pieluszką. Do tego mały do spania musi się wtulić w kocyk/pieluszkę i na buzi ma potówki. Jak usnie to delikatnie odsuwam pieluszkę a on sprytnie sam sobie znow naciąga na głowę. Jak to robi??? Nie mam pojęcia
Mimo to nie udało nam się uniknąć ani potówek ani odparzeń pomiędzy fałdkami skóry w pachwinach i na szyji. Zasypywałam mąką ziemniaczaną zasypką dla dzieci, w dzień wietrzenie pupy ale mimo to delikatna skóra maluszka nadal podrażniona.
Dwóm starszym gotowałam krochmal. Nigdy nie umiałam wymierzyć proporcji zawsze albo mi wychodzily "kluchy" albo cały garnek którego nie wykorzystywałam. No tak niby proste dużo roboty nie ma a jednak przy trojce dzieci jestem z tych wygodnickich.  W szpitalu dostałam próbkę Ninio Biolife, saszetkę z gotowym już krochmalem.
W pierwszej chwili pomyślałam nic konkretnego, kto by kupował krochmal w aptece....
Jak małego wysypało pierwszy raz pomyślałam przydałby się krochmal. Ale dzieci starsze chciały kolację wtedy kiedy wypadała pora kąpieli, sięgnęłam po gotową saszetkę i byłam zachwycona.


Opis producenta:
Produkt przeznaczony do kąpieli niemowląt i dzieci z problemami skórnymi. Kąpiel z dodatkiem Ninio Biolife również polecana jest do skóry suchej i wrażliwej. Preparat szczególnie pomocny  przy pielęgnacji skóry alergicznej oraz skłonnej do podrażnień (odpażenia, potówki, wypryski alergiczne)


Sposób uzycia:
Po prostu wsypujemy do wanienki zawartość saszetki mieszamy i gotowe. Nic prostszego. Preparat ładnie się rozpuszcza.
Kąpiel powinna trwać okolo 10-15 minut. Mój smyk kąpieli nie lubi i kąpiemy się krócej ale i tak nam kąpiel pomaga na nasze skórne problemy.


Dostępność w opakowaniach 5 lub 10 sztuk. Niektóre apteki sprzedaja na sztuki.
Ja kupiłam w osiedlowej aptece opakowanie 5 sztuk za 15 zł. Jwdna saszetka kosztuje więc 3 zł.
W porównaniu do ceny mąki ziemniaczanej to sporo bo za trzy złote to my sobie cały basen krochmalu zrobimy. Ale kiedy liczymy na wygodę, mamy mało czasu itp to cena jak dla mnienie jest wygórowana.

Jestem bardzo zadowolona z Ninio Biolife a ulga którą przynosi synkowi sprawia że lepiej śpi. Skóra jest duża gładsza a efekty widoczne gołym okiem.  Taką kąpiel urządzam mu dwa razy w tygodniu.

Polecam szczególnie w takie upały. Jeśli zajdzie taka potrzeba to kupię kolejne opakowanie.


poniedziałek, 14 lipca 2014

Pierwszy miesiąc za nami.

Wczoraj wróciliśmy od dziadków do swojego mieszkania.

Mały z dnia na dzień coraz większy a dzisiaj kończy miesiąc :D nie wiem nawet kiedy to minęło.
Misio je i śpi,  czasem tylko ma problemy z wzdęciami ale nie jest tragicznie a one zdażają sie sporadycznie.
Siedzenie w domu z trójką mam opanowane, spacerowanie po polach także a jak sobie dam radę w mieście??? Nie mam pojęcia jak to będzie. Najgorsze jest to że Antoś jak wyjdziemy z domu to mi ucieka. Zastanawiałam się nad takim podwójnym wózkiem dla chłopaków żeby i Antka mieć pod kontrolą ale doszliśmy do wniosku że to zbędny wydatek. bo służył by tylko do momentu aż Antek nie zrozumie żeby mi nie uciekać. Będziemy Ćwiczyć z tatą :D


Z dnia na dzień jest coraz to większy :D




W niedzielę wybieramy się na pierwsze spotkanie blogujących mam z Łodzi.


środa, 9 lipca 2014

Porodówka po raz trzeci

Jak wiecie na ten dzień nie moglam się doczekać całe 9 miesięcy. Na jakiś miesiąc przed porodem każdy mówił "pewnie ci ciężko" a ja jak bym była nie w ciąży. Czułam się wyśmienicie aż do soboty kiedy to rano wstałam i właśnie było mi ciężko, nic mi się nie chciało. Pojechalam rano na zakupy bo chciało mi się czereśni :-D weszłam po moją ulubioną wędline i tam znajoma powiedziała ty to wyglądasz jakbyś miała dzisiaj rodzić.
Kiedy kolo 16 zaczęły boleć mnie plecy i po chwili minęło pierwsze co pomyślałam to "znów bóle z krzyża a nie mogła bym choć raz mieć te lżejsze z pleców" po jakichś 15 minutach znów pobolało i przestało. Zadzwoniłam kolo 18 do męża że dzisiaj bedzie tatą. Powiedzial ze sie zbiera i będzie za jakiś czas. A ja jak leżałam/siedziałam to ból mijał jak zaczęłam się kręcić to w ciągu 5 minut 3 skurcze były. Przebralam się umylam i nie wiedziałam jechać już do szpitala czy nie. Bo jak usiadłam to pół godziny nic. W koncu sie zdecydowałam u mama mnie zawiozla.
Kiedy już bylam na oddziale i położna na mnie popatrzyła to się spytała czy ja na pewno do porodu bo nie było nic po mnie widać. Przyszła pani doktor zbadala mnie i podczas polgodzinnego wywiadu i papierkowej pracy położnej nie było ani jednego skurczu.
Lekarka stwierdziła ze jest 5cm rozwarcia i że zrobi jeszcze usg.
Jak się podniosłam to bóle wróciły. Na usg wyszło to co mówił ginekolog dziecko będzie miało 3970-3900 ale brzuszek ma większy od główki.
Słyszałam jak poprosiła położną o duże nacięcie nawet jeśli główka da radę przejść po to by uniknąć zaklinowania się dziecka w drogach rodnych, za co jestem jej wdzięczna bo mały urodził się cały i zdrowy.
Wszystkie procedury zakończyły się koło 22 i wtedy dotarł do mnie mąż. Zdecydowaliśmy się po raz pierwszy na poród rodzinny. Skurcze nadal były delikatne. Po badaniu przez położną dostałam czopka i wtedy skurcze były nieco mocniejsze i dłuższe. Ale nadal słabsze od tych ktore miałam w poprzednich porodach. Przeszliśmy na piłeczkę, mąż masował mi plecy a pomiędzy skurczami ucinalismy sobie pogawędki w koncu nie widzieliśmy się kilka dni.
Rozwarcie postepowało a w trakcie położenia się na łóżku do badania cała akcja ustawała.
Położna dała mi niewielką dawkę oksytocyny i wtedy dwa skurcze były mega bolesne i spytała czy wyrażam zgodę na kroplowke z oksytocyną. Kroplowka podłączona po 23 szybko wykonała swoje zadanie po kilkunastu minutach czułam bóle parte niestety pelnego rozwarcia nie było, główka dość wysoko a na łóżku akcja ustawała.
Dwa skurcze musiałam powstrzymywać na stojąco co było dla mnie najtrudniejszym momentem porodu, później z pomocą położnej i męża wróciłam na łóżko rozwarcie pełne.
Po kilku partych malucha miałam na brzuchu. Była 23.30 tata przeciął pępowine, po jakimś czasie Staś poszedł z tata na ważenie miał 4200gr i 60cm. Niestety był problem z łożyskiem które dość dlugo nie chciało sie odkleić, powodem było branie leków na wstrzymanie plamienia w czasie ciąży. Na szczęście obyło się bez komplikacji.

poniedziałek, 7 lipca 2014

:-D

My u dziadków cały czas. Prawdopodobnie zostaniemy tu do pierwszego szczepienia.
Czasem jest ciężko jak zostaje sama to akurat wszyscy w tym damym czasie czegos potrzebują.
Maly obudzi sie na cycusia. Janek potrzebuje pomocy w toalecie a Antek sprawdza szafki w kuchni czy przypadkiem nie ma jakiegoś cukru lub mąki do wysypania. A jak tylko ktos przyjdzie to mały zapada w sen.
Jest raczej spokojnym dzieciątkiem. Je mlesio i śpi. Tylko przed zrobieniem kupki pręży się nawet kolo godziny. Pytalam się lekarki jak byliśmy na wizycie patronażowej czy to kolki czy co sie dzieje ale spytała sie czy KP i jak powiedzialam że tak to usłyszałam no właśnie. No właśnie co???  Unikam potraw ostrych, wzdymajacych itp i nie bardzo.wiem jaka jest przyczyna mały nie płacze (no chyba że w kąpieli bo nie lubi) ładnie śpi tylko to mi nie daje spokoju że go w brzuszku kręci. No ale widać ta pani doktor nam nie pomoże. Pewnie najszczesliwsza była by gdybym mu dała MM a i to nie wiem czy rozwiązało by sprawę. Właściwie to maly ma tak od urodzenia jak nie zasnie przy cycusiu to wiadomo było że będzie kupa.

Mały jest kopią taty. Jakby wyjął go ze starego zdjęcia i położył obok.

Na zdjeciu chłopaki może i wyglądają podobnie ale w rzeczywistości nie są. Każdy kto do nas przyjdzie popatrzy i mówi że  każdy jest inny.