piątek, 10 maja 2013

Oparzone dzieci

Matka oglądała program w telewizji o dzieciach poparzonych, dziewczynce która miała poparzone 99% ciała. Łzy leciały jak grochy. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak wielki ból przeżyła ta mała istotka. Jestem mamą Jasia który w wieku 14 miesięcy 1 września 2011 wylał sobie na twarz, głowę i klatkę piersiową gorącą kawę. Nie wiem jak to się stało że z mężem byliśmy na tyle opanowani i trzeźwo myślący szybko zareagowaliśmy od razu głowa w kuchni pod kran, mąż nalał w łazience zimną wodę do miski, mama mocno trzyma bo woda zimna, wszystko małego boli, płacz... szybko w samochód miska z nami cały samochód z tyłu zalaliśmy na szczęście szpital dziecięcy na Spornej w Łodzi blisko 10 minut jesteśmy na miejscu. Szybko go zabrali i dopiero wtedy mama się rozkleiła, dotarło do niej co się stało. Mały został uśpiony przez anestezjologa. Mama zauważyła że też jest cała mokra i w sumie to jej zimno. Został wujek a my pojechaliśmy się przebrać, zabrać kilka rzezy do szpitala. Jak wróciliśmy małego właśnie wybudzali i był przy nim wujek. Lekarz nasz wcześniej uprzedził żebyśmy się nie przestraszyli że zostanie od pasa w górę cały zabandażowany i że mały jest w stanie ciężkim, grozi mu wiele powikłań. Widać było tylko oczka nosek usta i część twarzy...... Mały dostawał wszystkie możliwe leki przeciwbólowe i kroplówki, dwa razy dziennie pobierana krew na badania. Poparzenia były głębokie IIa/IIb i na twarzy w części żuchwowej oraz od obojczyka do sutka poparzenie III stopnia. W czasie trzytygodniowego pobytu w szpitalu mały był pięć razy pod narkozą. Spał tylko na rękach. Trzeba było go całą dobę trzymać na rękach. W rączce i nóżce miał podłączone kroplówki. Lekarz odwlekał przeszczep powinien go zrobić jak najszybciej żeby skóra się przyjęła, nie wiedziałam czemu zwlekał w końcu to jeden z 2 najlepszych specjalistów ludzie z innych krajów przyjeżdżają do niego z dziećmi. Zaufałam w końcu wiedział co robi. Po 2 tygodniach martwicy okazało się że tkanka zaczęła się sama regenerować, przeszczep nie będzie potrzebny. Ale dziecko będzie wymagało wielu żmudnych zabiegów i ubranka uciskowego na buzię żeby nie było blizny. Po 3 tygodniach pierwszy raz zobaczyłam moje dziecko bez opatrunku... popłakałam się na twarzy pod brodą została blizna wielkości 1 grosika. Oczywiście potrzeba leczenia że nie rosła. Skóra była cieniutka i reagowała na każdą zmianę temperatury czy humoru małego. Skóra była nawilżana alantanem kilka razy dziennie, ale niestety blizna zaczęła się rozrastać. Jedna pani doktor poleciła nam Dermatix żel silikonowy kupiliśmy go tubka 15g/165 zł w aptece. Wyczytałam na różnych forach że jest Kelo-cote podobno lepszy droższy też kupiliśmy. Po kilku miesiącach stosowania buzia znów robiła się gładziutka. Takiego smarowania syn będzie potrzebował przez około 3 lata, unikamy słońca, używamy faktora 50+. Syn nie wymagał żadnego zabiegu dodatkowego, nie nosił ubranka uciskowego, plastrów silikonowych, nie miał przeszczepu, dermabrazji, laserów i wielu innych zabiegów które powinien mieć. Dziękuję Bogu że tak to wszystko się skończyło.
Na jednej z kontroli był inny chirurg przeczytał najpierw kartę, później wypis i mówi no to pokażcie ten przeszczep nie wierzył że po takim poparzeniu nie było przeszczepu a blizna ma całe pół centymetra i do tego jest już prawie nie widoczna.

Tak był zabandażowany. Tutaj już pod koniec leczenia. Kiedy wszystkie strupki zeszły już z buzi.


A jak to się stało???

Matka schowała gorącą kawę we wnęce za blatem kuchennym, tata trzymał małego  i ten widział że coś chowam. Poszliśmy do pokoju i małynie wiadomo kiedy wpadł dokuchni że nie sięgał to otworzył sobie szafkę i stanął na półce, niestety tym razem kawa była w jego zasięgu. 

7 komentarzy:

  1. Łezka mi się w oku kręci :(

    OdpowiedzUsuń
  2. o boziu... wspolczuje i gratuluje braku blizn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że w mierę szczęśliwie się wszystko skończyło :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję wytrwałości!Dobrze, że już po wszystkim! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że mieliście głowę na karku. Pewnie dzięki temu Jaś nie musiał mieć przeszczepu. Życzę Wam byście nigdy nie musieli przez to znów przechodzić:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki Bogu, że wszystko się dobrze skończyło! Dużo zdrówka !

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki Bogu!!!

    OdpowiedzUsuń